Od myślnika
Cześć, jestem Dominika i w dniu dzisiejszym opuszczam klub overthinkerów, do którego należę od wielu lat (chociaż jak to napisałam to pomyślałam, że powinnam się jeszcze zastanowić i nad tym zdaniem też jeszcze pomyśleć). O tym, jak długo planowałam zacząć pisać ten newsletter wie moja terapeutka (zdążyłam skończyć terapię), mój chłopak (który już jest mężem) i moja siostra. Mimo braku przeciwności od dwóch lat codziennie byłam o włos od opublikowania pierwszego wpisu a teraz jestem równie blisko skreślenia wszystkiego i wzięcia do ręki telefonu, żeby sprawdzić coś niezwykle ważnego. Przez ten czas ułożyłam w głowie treści całych postów i historie do wielu przepisów, którym zrobiłam zdjęcia i które wciąż nie wyszły z mojej kuchni do waszej. I jak tak o tym myślę (uhm) to siedząc w tym impasie podważam powód, dla którego w ogóle zajmuję się jedzeniem — żeby się dzielić.
A może lepiej zostawić ten fragment na inny raz?
Ale chociaż lubię się dzielić, to ten pierwszy wpis tutaj robię dla siebie. Przez wiele miesięcy zupełnie nie umiałam nazwać stanu, w którym byłam. To co gotowałam było pyszne, smakowało bliskim i wszystkim, z którymi się tym dzieliłam goszcząc w restauracjach, karmiąc na wyjazdach, organizując cateringi. Tylko ja wiedziałam, że czuję się jak pac-man wędrujący po tej samej siatce, czułam że gram na tych samych patentach, że oszukuję. Wyczerpały mi się słówka i wytarła motywacja do publikowania. Znikałam z instagrama na wiele tygodni i czułam się jeszcze gorzej, bo często wracałam tylko po to, żeby ogłosić, że robię coś miłego i fajnego. Zrozumiałam, że byłam wypalona dopiero kiedy ostatnio popłakałam się nad sobotnim obiadem, który ugotowałam tak jak kiedyś — nie myśląc, czując iskrę i łącząc kolejne elementy w sposób, za jakim tęskniłam. A żeby ten powrót do siebie uczcić (oraz to, że do mojej głowy wróciły pomysły, że znowu myślę jedzeniem) postanowiłam wreszcie przetestować dłuższą formę i wrócić do dzielenia się przepisami, za czym bardzo tęskniłam.
Może lepiej napisać coś mniej osobiście?
Wyczerpał się też mi internet i forma tworzenia krótkich treści. Chociaż bym sobie codziennie obiecywała, to nie stworzę serii wiralowych filmików. Treści, które najbardziej cenię rzadko zasysają algorytmy a za to ja zbyt łatwo daję się im wciągnąć. Całe szczęście smaku i zapachu wciąż nie da się przesłać w załączniku — jednak trzeba się spotkać przy stole. Jedzenie stało się aspiracyjne, piękny talerzyk goni piękny talerzyk, ale czy to jest pyszny talerzyk? Czy ta wow kawiarnia, w której same się robią zdjęcia to przytulna kawiarnia?
Czy pierwszy wpis powinien być taki długi i poważny?
Jestem w internecie, żeby tworzyć okazję do spotkań na żywo — to jest najlepsze co przyszło dzięki temu, że zaczęłam się dzielić moją kulinarną codziennością. W całej prostocie: ja po prostu kocham warzywa, kocham gotować, karmić i o tym opowiadać. Zapędziłam się gdzieś w miejsce, w którym wmówiłam sobie, że to za mało, że powinno to mieć lepszy kształt ale nie zamierzam kupować biletu powrotnego. Dlatego też pierwszy newsletter jest bardziej osobisty niż planowałam a żeby go opublikować to puszczam go bez czytania i bez korekty.
A może poczekaj aż wymyślisz tytuł tego newslettera.
Na razie mam plan publikować wpis raz w tygodniu ale zamiast obiecywać, to na rozbiegu dam się sobie zaskoczyć i zapraszam was, żeby tu zostać i obserwować chaotyczne początki.
Planuję:
— znów dzielić się przepisami (!!!)
— zaprosić was raz na jakiś czas do mojej lodówki i spiżarni
— zaprosić też na wydarzenia, w których biorę udział, które organizuję, na których gotuję
— rozpisać się czasem o ulubionym produkcie, w którym jestem w danym momencie zakochana i sprawić, że też się zakochacie
— pokazywać gdzie pojechałam i co zjadłam ( nie myśląc o tym, że jak napiszę o miejscach z drugiego końca świata to stracę stu followersów)
— może czasem opowiedzieć więcej o tym jak wygląda moja praca
— mam jeszcze przynajmniej pięć pomysłów ale zapisuję je dla siebie i zapraszam w tą podróż.
W następnym liściku będzie przepis całkiem wiosenny i zielony, będzie trochę o tym co stare i o tym co nowe. Wiele osób pytało ostatnio jak wrzuciłam go na storiski więc będzie w najbliższy poniedziałek — kupcie ziemniaki i groszek!
Pani kochana jakie to dobre i od serca i jak wspaniale że jesteś sobą 🫶🏼 biorę cały ten “chaos” i czekam na więcej
Dom! ♥️